POMORSKA 500, czyli 500 km do zmiany 0
POMORSKA 500, czyli 500 km do zmiany

Jak wygląda ultra oczami młodej dziewczyny?

W najbliższym czasie pojawi się kilka tekstów, w których opowiem o swoich przeżyciach na rowerowych wyścigach. Mam nadzieję, że dzięki nim kilka Pań odważy się wystartować i przeżyć niesamowitą przygodę.

Sezon 2020 był dla mnie pierwszym w życiu...

Chociaż teoretycznie nie wygrałam nic, wygrałam wszystko: pasję, znajomości a przede wszystkim SIEBIE.

Gdy w 2019 roku Marcin napisał do mnie:
„Jeździsz na rowerze, to może Wisła 1200”
Pomyślałam, że zabrakło „:” i chodzi o rower nad Wisłą o 12… a potem, że chłop oszalał.

A jednak….

Okazało się, że ta oto Wisła stanie się moim celem na nadchodzące lata :)

Pomorska 500, czyli „500 km do zmiany”.

Czerwiec, wielkimi krokami zbliża się start Pomorskiej500, maratonu na który zapisy były w listopadzie poprzedniego roku i wtedy w fali euforii pomyślałam, że przecież nie może być tak źle. Pomorska500, czyli ponad 500 km od Szczecina do Gdańska bez przekraczania rzek (z tą wodą to tylko tak w teorii ;) ). Dni przed startem były straszne, nie wiedziałam co robić, jak się spakować, co ubrać, co zabrać. Ale stało się i wybiła godzina W, 11.06.2020 o godzinie 5:00 wyruszyłam w niezapomnianą przygodę, która dosłownie zmieniła moje życie.

Pierwsze dziesiątki kilometrów mijały mi… szkoleniowo… brak ogarnięcia w GPS sprawił, że kilkukrotnie zjechałam ostro z trasy, no ale człowiek uczy się na błędach, a najlepiej swoich. ;-) W głowie miałam ciągle słowa „jedz co godzinę” i udawało mi się to, może przez pierwsze 5. Jechałam swoim tempem, podziwiając widoki i starając dojechać zakładaną ilość km, by „zmieścić się w limicie czasu”.

Gdy około 140 km spotkałam dziewczynę z rozładowaną nawigacją, która zaproponowała wspólną jazdę, ucieszyłam się jak małe dziecko, szczególnie, że ustaliliśmy wspólny nocleg i wspólną dalszą podróż aż do mety w Gdańsku…. Jednak szybko okazało się, że ta znajomość była bardzo, bardzo krótka.

Jadę dalej, zaczyna zapadać zmrok. Nie mam telefonu, nie mam jak zarezerwować noclegu, zadzwonić, opadam z sił i myślę „no i po co to wszystko”. Spotykam na szczęście dobrych ludzi, z którymi pokonuje jedne z najcięższych kilometrów mojego życia. Z perspektywy czasu i zdjęć myślę, że może dobrze, że szlam tę trasę nocą, bo w dzień pewnie moja głowa by się poddała, tak dobrze czytacie, szłam, nie jechałam, bo nie miałam już sił jechać. Napotkani Panowie mimo zmęczenia, które sami odczuwają, pomagają mi bezpiecznie, dotrzeć do noclegu.

Nastawiam budzik na nawigacji, by za parę godzin wstać, kupić nowy telefon jechać dalej. Po co ten telefon ? … po to, by czuć się bezpieczniej.

Nowy dzień zaczął się błotniste, samotna jazda jednak pozwoliła mi przemyśleć wiele, w końcu miałam czas pobyć sama ze sobą i odpowiedzieć sobie na wiele ważnych pytań, które od lat kłębiły się w głowie. Tego dnia nie przejeżdżam wiele kilometrów, decyduje się na wczesny nocleg, by zregenerować siły i skoro świt ruszyć dalej.

Teraz miało być już lepiej ….

Jadę sama, myślę, liczę czy starczy mi czasu, by w limicie dojechać do mety. Startowałam w 5 piątce, wiec każdy, kto mnie mija (a nie ma już ich wielu) jest w lepszej sytuacji niż ja… ale przecież jadę z jednym celem… dojechać do mety. Pod wieczór spotkam w sklepie kolejne osoby, zmęczona jazda sama i wiedząc, że niebawem znowu zapadnie zmrok pytam, czy mogę do nich dołączyć i wspólnie wyruszamy w całonocną drogę. Aby dotrzeć do celu jadę cały dzień, całą noc i dzień. Mam motywację, która brzmi META. Nie mogę pominąć faktu, ze właśnie tej dobry zobaczyłam najpiękniejszy zachód i wschód słońca w życiu.

Rano dopada mnie tak zwana bomba, jadę, płacząc kolejne godziny, nie mam już sił i kolejny raz zadaje sobie pytanie „po co”?! Wykonuje szybki telefon do Marcina, całą w płaczu ledwo wypowiadam słowa, nie pamiętam, co mi wtedy dokładnie powiedział, pamiętam, tylko pytanie DASZ RADĘ???
Jak to ja nie dam rady, po tym wszystkim, co zrobiłam i ile kilometrów pokonałam?!
Ocieram łzy, wsiadam na rower i jadę. Wybija godzina W – czyli godzina, w której powinnam być już na mecie. Opada adrenalina, myślę, nie dałam rady, znowu zawaliłam, CO ZA WSTYD !!! Jednak znowu dostaję wiadomość, PAMIĘTAJ, JEDZIESZ TO DLA SIEBIE !!! No i dojeżdżam 3 godziny po czasie. Zapytacie, jak było na mecie - nie pamiętam, byłam tak zmęczona, tak smutna i bezradna, a zarazem szczęśliwa jak nigdy w życiu.

Co dała mi Pomorska?

Jestem jedna, która po przejechaniu całej trasy po śladzie, nie mogę powiedzieć, że dała mi tytuł FINISZERA… W trakcie 83 godzin jazdy pozbyłam się panicznego lęku przed pająkami i owadami (nadal się boję, ale nieco mniej :) ), przekonałam się na własnej skórze, że chcieć to móc i co najważniejsze postawiłam ogromny krok do przodu i zaczęłam zmianę siebie na lepsze.

Czasami ktoś mnie pyta ? „Gdybyś mogła cofnąć czas, co zrobiłabyś, by przejechać to w czasie?”

Pewnie myślicie, że „spałabym mniej”, „nie kupowałabym telefonu”, „nie robiła przerwy”. A ja odpowiadam „NIC” (no może nie wzięłabym tych 3 ręczników :P ), bo właśnie ten przyjazd po czasie pozwolił mi zrozumieć, że osiągnięcie celu jest ważne, a to, że nie osiągniesz go w zakładanym schemacie, nie ma znaczenia. I to, że osiągając teoretyczną porażkę, nie sprawiło, że jestem „słaba” wręcz przeciwnie, pozwolił mi nareszcie powiedzieć, że „jestem z SIEBIE dumna”… Przejazd tych kilometrów uświadomił mi, że mogę osiągnąć, to co chce, że jestem silna i wytrwała, że tak naprawdę to, co było, nie ma znaczenia, znaczenie ma to, co jest przed tobą.

PS. Ktoś mądry powiedział „bo maraton jest jak życie”, przejedź swój i przekonaj się, ile w tych słowach jest prawdy. Ciężkie chwile w życiu porównuję teraz do tej ciemnej i zimnej nocy, do tego błota i siniaków i wiem, że gdy je pokonam, prędzej czy później wyjdzie słońce i na horyzoncie pojawi się ciepła słoneczna plaża. Chcesz jechać pierwszy maraton w życiu i nie wiesz, czy dasz radę? Nie zastanawiaj się, tylko wsiadaj na rower i ruszaj w przygodę życia, tylko wtedy przekonasz się na własnej skórze, czy chcesz to dalej robić.

Komentarze do wpisu (0)

do góry
Sklep jest w trybie podglądu
Pokaż pełną wersję strony
Sklep internetowy Shoper.pl